Jak polecieć z psem do Indii samolotem – formalności

z_cyklu_jak– Halo? Jesteś tam? Zdecydowaliśmy, że przyjedziemy. Ale pod jednym warunkiem. Zabieramy ze sobą psa.
– Psa? Jak to PSA? You are crazy…

Tak, jesteśmy szaleni. Bo tylko szaleńcy (i dzieci) mają odwagę marzyć. Tylko szaleńcy stawiają wszystko na jedną kartę, rezygnują z pracy, wynajmują mieszkanie, sprzedają samochód, rozdają znajomym i rodzinie niepotrzebne rzeczy…

– To będzie trudne, bardzo trudne. Nie znacie Indii, nie wiecie jak tu jest…

Racja, nie wiedzieliśmy, nadal wielu rzeczy nie wiemy. Każdy dzień jest przygodą… Never stop exploring. Jednego byliśmy pewni. Przyjeżdżamy z Psą albo wcale. Łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić?

Krok pierwszy: internetoszperanie, czyli Wujek Google radzi. Strony ambasady Polski w Indiach, centrum Państwowego Instytutu Weterynaryjnego, fora internetowe.  Dowiedzieliśmy się tyle, że nic nie wiemy na pewno… No może poza tym, że można turystycznie przewozić do 5 psów/kotów lub fretek 🙂

Krok drugi: Szaleństwo, nasza cecha narodowa. Szperanie i rozpytywanie jednak przyniosło skutek. Okazało się, że ktoś już to wcześniej zrobił… poleciał z psem z Polski do Indii.

Kasię poznaliśmy poprzez kontakty z właścicielami wilczaków. Kiedy zaczęliśmy szukać informacji, okazało się, że Kasia wraz z dwiema córkami i (uwaga!) wilczakiem, właśnie przygotowuje się do wyjazdu i lada dzień polecą do Indii.

Magdę przedstawił na sam wujek Google. Dzięki Ci o wielkie bóstwo Internet (i wszystkie “Pomniejsze bóstwa” właśnie polujące na swój liść sałaty) za to, że istnieją blogi 😉

Tyle dokumentów należało załatwić przed opuszczeniem Polski
Tyle dokumentów należało załatwić przed opuszczeniem Polski

Po wielu konsultacjach poprzez facebook’a i skype’a nie tylko mieliśmy przed sobą listę rzeczy do zrobienia (poniżej), ale i nr telefonu do Animal Quarantine Station w New Delhi, z którym mieliśmy się skontaktować, aby otrzymać niezbędne dokumenty umożliwiające wjazd z Diuną na teren Republiki Indii:

Wymagane formalności:

  1. Działania należy zaplanować z dużym wyprzedzeniem (pewnych terminów nie da się przyspieszyć, a ludzie którzy wystawiają dokumenty często mają swoje plany urlopowe, o których my nie wiemy 😉
  2. Jeśli chcemy wyjechać z psem do krajów rozwijających się, a potem wrócić z nim na teren Unii Europejskiej, wymagany jest wynik badania miareczkowania przeciwciał przeciwko wściekliźnie. Dokument przedstawiający wynik badania musi być dołączony do świadectwa zdrowia zwierzęcia. Próbka krwi do badania musi zostać pobrana przez upoważnionego lekarza weterynarii co najmniej 30 dni po szczepieniu zwierzęcia przeciw wściekliźnie i trzy miesiące przed przemieszczeniem zwierzęcia na terytorium Unii Europejskiej.

    Trzymiesięczny okres nie ma zastosowania do ponownego wprowadzenia zwierzęcia domowego, którego paszport zaświadcza, że miareczkowanie zostało wykonane z wynikiem pozytywnym, zanim zwierzę opuściło terytorium Wspólnoty. Czyli takie badanie robi się raz w życiu psa, co najmniej na 3 miesiące przed wyjazdem. Próbka musi zostać zbadana w laboratorium zatwierdzonym przez Komisję Europejską. Aktualna lista zatwierdzonych laboratoriów na stronie: http://ec.europa.eu/food/animal/liveanimals/pets/approval_en.htm. Miano przeciwciał neutralizujących musi być równe lub większe niż 0,5 UI/ml.

    W Polsce jest tylko jedno certyfikowane laboratorium. Wniosek wraz z serum krwi należy przesłać na adres: PAŃSTWOWY INSTYTUT WETERYNARYJNY, Al. PARTYZANTÓW 57, 24–100 PUŁAWY. Koszt badania i wystawienia certyfikatu – 162 zł (szczegóły: http://www.piwet.pulawy.pl/vir/USLUGI-rabies.html).

  3. Należy skontaktować się z centrum kwarantanny w mieście docelowym w Indiach i powiadomić o zamiarze przyjazdu z psem lub innym zwierzęciem towarzyszącym. Strona internetowa Centrum Kwarantanny praktycznie nie istnieje, podstawowe informacje o strukturze tej jednostki można uzyskać tutaj: http://dahd.nic.in/rtia2005/animal_quarantine.htm. Jeśli miejscem docelowym, do którego się wybieracie jest New Delhi, musicie skontaktować się z:Animal Quarantine& Certification Service (NR)
    Kapashera, New Delhi 0 1100037
    e-mail: aqcsnr@yahoo.com , vijayteotia@hotmail.com oraz aqcsnr-dadf@nic.in
    tel: +91-11-25063272
    fax: +91-11-25060647Biuro czynne jest od 10:00 do 17:00 (czasu lokalnego) z przerwą na lunch. Osobą kontaktową w Kapashera (dzielnica pod New Delhi, w której mieści się ośrodek kwarantanny) jest Dr Vijay Kumar. Często nie ma go w biurze, dlatego oprócz wysłania maila warto zadzwonić i ustalić z jego asystentką termin przygotowania niezbędnych dokumentów. Uwaga – komunikacja w języku angielskim może być utrudniona, ale przyzwyczaicie się do tego w Indiach 🙂
  4. Stamtąd otrzymujemy listę wymaganych dokumentów, które należy przesłać faksem lub zeskanowane e-mailem celem wystawienia tzw. No Objection Certificate, czyli dokumentu wjazdowego psa. Są to:
    1. kopia biletu lotniczego z nazwiskiem właściciela psa,
    2. międzynarodowe świadectwo zdrowia wystawione przez Inspekcję Weterynarii dla zwierząt towarzyszących przemieszczających się z Polski do krajów trzecich (szczegóły: http://www.wetgiw.gov.pl/index.php?action=szczegoly&m_id=28&kat_id=3859). Świadectwo musi być w języku angielskim i potwierdzać dobry stan zdrowia psa i brak poważniejszych chorób (np. wścieklizny),
    3. nazwisko i adres właściciela psa musi widnieć na świadectwie zdrowia,
    4. deklaracja właściciela psa o turystycznym powodzie przyjazdu (pies nie może być wwieziony do Indii celem sprzedaży lub rozmnażania, nie może być także prezentem).
  5. Pies musi być zaczipowany, mieć paszport i szczepienie przeciwko wściekliźnie wykonane nie później niż na 30 dni przed dniem wjazdu do Indii (wpisane do paszportu).
  6. Na 10 dni przed wjazdem do Indii nasz weterynarz musi wystawić zaświadczenie o ogólnym stanie zdrowia psa, udajemy się z nim niezwłocznie do powiatowego lekarza weterynarii, który wystawia nam świadectwo zdrowia psa (nie może być starsze niż 10 dni – cena ok. 51 zł).
  7. Powyższe dokumenty (w języku angielskim) skanujemy i wysyłamy do odpowiedniego centrum kwarantanny w Indiach.
  8. Na podstawie wysłanych papierów centrum kwarantanny wysyła nam tzw NOC ( No Objection Certificate). Z tym dokumentem pies zostaje wpuszczony do Indii (NOC należy skserować w kilku kopiach, przydadzą się później). Nam cała procedura zajęła 5 dni – od wysłania skanów, do otrzymania finalnego dokumentu wwozu. Było przy tym trochę nerwów, bo dokument otrzymaliśmy na kilkanaście godzin przed odlotem naszego samolotu (Dr Kumar miał akurat w międzyczasie wolne).
  9. Na 3 dni przed wyjazdem z kraju udajemy się do naszego weterynarza, który psa bada, odrobacza, aplikuje środek przeciwko pchłom i kleszczom i wypełnia rubrykę w paszporcie, która mówi, że pies jest zdolny do podróży.
  10. Po przybyciu do Indii w ciągu 48 godzin należy się stawić z psem i oryginałami wszystkich dokumentów oraz kserokopią NOC w lokalnym centrum kwarantanny (mają je tylko duże miasta). Tam pies jest badany przez weterynarza i otrzymuje zezwolenie na trzydziestodniowy dniowy pobyt w danym mieście w Indiach (bez prawa do poruszania się po Indiach). W praktyce lekarz popatrzył na Diunę i przybił pieczątkę. Nikt też nie kontrolował, czy opuszczamy miasto z psem 🙂
  11. Po 30 dniach udajemy się do miejscowego weterynarza, który psa bada i wystawia zaświadczenie o stanie jego zdrowia. Z powyższym zaświadczeniem udajemy się ponownie do centrum kwarantanny, gdzie pies dostaje zezwolenie na pobyt. Od tej chwili, może swobodnie poruszać się po całym kraju.
  12. Wracając do Polski należy powtórzyć procedurę, tym razem to centrum kwarantanny w Indiach musi wystawić międzynarodowe świadectwo zdrowia psa. W Indiach trzeba być szczególnie ostrożnym – na ulicach jest dużo małp i bezdomnych psów, po drzewach biegają dzikie wiewiórki (chipmunk). Mogą one stanowić zagrożenie – przenosić wirus wścieklizny. Każde ugryzienie naszego psa przez zarażone zwierzę może teoretycznie zamknąć drogę powrotną do Unii Europejskiej.
  13. Dodatkowo 15 kwietnia 2013 roku zmieniły się przepisy wwozu zwierząt do Indii, utrudniając życie turystom podróżującym z psami (szczegóły: http://www.cbec.gov.in/customs/cs-circulars/cs-circ13/circ15-2013-cs.htm). Teoretycznie ma to ukrócić nielegalny handel rasowymi psami przemycanymi z Tajlandii na wizę turystyczną, w praktyce cierpią na tym zwykli turyści podróżujący z psami. Można zdać się na pomoc firm zajmujących się przewozem zwierząt (polecamy http://indiapetrelocators.com/), ale trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 10 000 – 12 000 rupii (ok. 600-720 zł). Dr Chiro Priyo Mitra jest bardzo kontaktowym weterynarzem, zapalonym kolarzem górskim jeżdżącym po Himalajach, ale niestety obsługuje głównie bogatych ekspatów, więc jego stawki nas powaliły. Za to zna się dobrze z Centrum Kwarantanny i dużo rzeczy potrafi załatwić nieformalnie 😉

OK, tyle z formalności. Proste? Jak sznurek w kieszeni kolarza górskiego…ale jednak do zrobienia:) A jak fizycznie przetransportować psa do Indii?

My lecieliśmy samolotem (innej opcji nie braliśmy pod uwagę). Był to pierwszy w życiu lot Diuny, w dodatku tak długi i w izolacji (w zamkniętym kontenerze Diuna spędziła ponad 10 godzin bez możliwości kontaktu i sprawdzenia jej stanu zdrowia). Dla nas to był duży stres – wilczaki czechosłowackie źle znoszą izolację od stada, mają problemy socjalizacyjne (lotnisko, duże skupiska ludzi, pas transmisyjny, luk bagażowy samolotu to nowe miejsca), ponadto nigdy nie zostawialiśmy jej dłużej w zamknięciu niż 4-6 godzin (i to w przyjaznym miejscu, Diuna jest psem klatkowanym).

Wataha z całym dobytkiem przed lotniskiem w New Delhi
Wataha z całym dobytkiem przed lotniskiem w New Delhi

Linie lotnicze na ogół pozwalają na transport zwierząt towarzyszących. W zależności od wielkości i wagi zwierzęcia, będzie ono mogło podróżować albo z pasażerem w kabinie albo w luku bagażowym samolotu. Chyba najłatwiej(oczywiście mowa tu tylko o podróżowaniu ze zwierzęciem) mają osoby niepełnosprawne, niewidome czy niedowidzące poruszające się z psem przewodnikiem. Pies przewodnik jest wówczas przewożony bezpłatnie na pokładzie samolotu, w kabinie pasażera.

Na pokład samolotu można też zabrać małego psa lub kota, jeśli waga zwierzęcia wraz z kontenerem przewozowym nie przekracza 8 kilogramów. Wymiary kontenera nie mogą przekroczyć 55x40x23 cm (to np. wymóg linii Lufthansa). Kontener musi spełniać wymogi IPATA (Międzynarodowego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego Zwierząt), nie może być za mały, musi być wodoszczelny.

Zwierzęta, których nie można przewieźć na pokładzie samolotu, transportowane są w klimatyzowanych lukach bagażowych samolotu (warunki zbliżone do tych na pokładzie). Do transportu zwierząt służą kontenery przewozowe, muszą być one odpowiednio duże, tak aby zwierzę miało zapewnioną swobodę ruchu i mogło w nim swobodnie stanąć na wyprostowanych łapach.

Jeszcze zanim kupicie bilet lotniczy trzeba wykonać kilka czynności.
Przede wszystkim będziecie potrzebowali kontener lotniczy dla psa (ewentualnie sprawdźcie, czy da się wypożyczyć w liniach lotniczych). My kupiliśmy Diunie transporter Gulliver 7 (największy rozmiar) z atestem lotniczym IATA.

Nowy kontener w domu to stres dla psa – dziwnie wygląda, śmierdzi plastikiem, skrzypi. Przez tydzień Diuna (pomimo tego, ze jest przyzwyczajona do zostawania w klatce) nie chciała do niego wejść. Nie ma sensu wpychać tam psa na siłę – zniechęci się do niego jeszcze bardziej. Całe szczęście kontener pojawił się u nas na miesiąc przed odlotem, po tym czasie Diuna przekonała się do niego i mogliśmy schować jej ulubioną klatkę – od tej pory to kontener stał się jej “norą”.

Przyzwyczajajcie swojego psa do zostawania w kontenerze – zostawcie go na godzinę i wyjdźcie z domu, potem na dwie stopniowo wydłużając czas rozstania. Kontener można dodatkowo zasłonić kocem tak, aby pies mógł się wyciszyć. Włóżcie do niego ulubioną zabawkę, aby uniknąć zniszczenia posłania lub obudowy kontenera przez znudzonego psa.

Znając wymiary kontenera musicie zarezerwować bilet lotniczy (wcześniejsza rezerwacja będzie nam potrzebna po to, aby wystąpić o wizy i dokument NOC). Pamiętajcie, że pies podróżujący w luku bagażowym nie jest kontrolowany przez nikogo – w trakcie lotu załoga nie ma możliwości sprawdzenia, co się z nim dzieje. Warto wybrać lot z minimalnym czasem oczekiwania na przesiadkę lub najkrótszy bezpośredni. Lecąc do New Delhi nie braliśmy pod uwagę najtańszych połączeń – zazwyczaj atrakcyjne cenowo oferty oznaczają lot na zachód do wielkiego hub’a lotniczego (Frankfurt, Zurich, Amsterdam, Paryż, Londyn, etc.) tylko po to, żeby potem polecieć na wschód. Pamiętajcie, że w tym czasie nasz pies siedzi pod pokładem, a w trakcie przesiadki nie mamy do niego dostępu. Żeby zminimalizować czas rozstania z Diuną wybraliśmy lot z Warszawy przez Wiedeń z opcją nadania Diuny we Wiedniu (dzięki temu zminimalizowaliśmy czas przebywania naszej suki w kontenerze do ok. 10 godzin). Kupując bilet lotniczy na trasie Warszawa-Wiedeń-New Delhi paradoksalnie zapłaciliśmy mniej niż na trasie Wiedeń-New Delhi. Nie mogliśmy też zrezygnować z połączenia Warszawa-Wiedeń (wówczas przepadłaby nam cała rezerwacja). Aby rozwiązać ten skomplikowany problem logistyczny wpadliśmy na iście szatański pomysł – zawieźliśmy Diunę na Dolny Śląsk, skąd rodzice Przema (DZIĘKUJEMY 🙂 ) zawieźli sukę samochodem do Wiednia. My natomiast wsiedliśmy do samolotu z bagażami w Warszawie, a we Wiedniu wróciliśmy na check-in po Burą. W ten sposób kupiliśmy taniej bilety lotnicze, a Diuna nie spędziła kilkunastu godzin w luku bagażowym 2 samolotów.

Check-in z psem trwa o wiele dłużej niż zwykle
Check-in z psem trwa o wiele dłużej niż zwykle

Był jeszcze jeden istotny powód dla którego nie mogliśmy nadać Diuny na trasie Warszawa-Wiedeń. Mając dużego psa (chociaż wilczaki czechosłowackie zaliczają się do ras średnich wg FCI) nie polecimy z nim każdą linią lotniczą. Duży kontener lotniczy (nasz ma wymiary 102x72x76 cm) nie zmieści się w drzwiach luku bagażowego każdego samolotu. Nie ma problemu z lotami międzykontynentalnymi – tam pewnie i słoń wejdzie pod pokład jumbojeta. Gorzej z lotami przesiadkowymi – z Polski zazwyczaj trzeba dolecieć do większego portu lotniczego, a na tych trasach zwykle latają małe samoloty, z których nie każdy jest w stanie pomieścić tak duży kontener. Sprawdźcie to zanim wykupicie bilet, pamiętajcie też o locie powrotnym (jeśli macie w planach powrót)! Zwłaszcza lot powrotny jest bardzo ważny – nie ma nic gorszego, jak w dniu odlotu dowiedzieć się, że linie lotnicze zmieniły samolot na mniejszy, a nasz kontener akurat się do niego nie zmieści.

Niestety rezerwacja internetowa się tu nie sprawdzi, trzeba kupować bilet przez telefon lub bezpośrednio w biurze linii lotniczych (a to zwiększa koszty). Podczas rezerwacji lotu należy zaznaczyć, że przewozi się psa, podać dokładne wymiary kontenera oraz jego łączną wagę z psem (duży kontener to dodatkowe kilka kilogramów). Następnie należy zaczekać na potwierdzenie możliwości przewozu naszego cennego ładunku przez cargo (w zależności od linii lotniczych – może to trwać chwilę albo cały dzień).

Mając już rezerwację lotniczą oraz potwierdzenie przelotu psa można zacząć załatwiać pozostałe formalności – wizę (turystyczną dostaje się w 21 dni) oraz dokument NOC.

I w końcu nadchodzi ten dzień – jedziemy na lotnisko z psem. Przyjedźcie o jedną – dwie godziny wcześniej na lotnisko. Będzie was czekało więcej niż zwykle formalności do załatwienia. Weźcie ze sobą kaganiec. Dla psa to może być duży stres – nowe miejsce, pełno ludzi w kolejce do check-in’u, do tego kontener lotniczy, ważenie, uiszczenie opłaty przewozowej (za psa płaci się jak za nadbagaż, liczony jest dodatkowo kontener, przy dużych psach koszt przewozu wychodzi często drożej niż zakup ludzkiego biletu lotniczego), załatwianie formalności (sprawdzenie dokumentów psa, w tym NOC), prześwietlenie kontenera przez celników na stoisku z bagażami wielkogabarytowymi, w końcu separacja i odjazd pasem transmisyjnym.

W krajach rozwijających się wszystko trwa dłużej - check-in w Indiach zajął nam 4 godziny.
W krajach rozwijających się wszystko trwa dłużej – check-in w Indiach zajął nam 4 godziny.

Pamiętajcie, żeby wyprowadzić psa na spacer przed nadaniem go na lotnisku. Niech załatwi wszystkie swoje potrzeby fizjologiczne. Nie karmcie go przed lotem – kilkanaście godzin bez jedzenia przeżyje, a być może uniknie nudności żołądkowych. Zapewnijcie mu też dostęp do wody. W kontenerach lotniczych są plastikowe pojemniczki, ale jest duża szansa, że ta woda wyleje się w trakcie transportu pod pokład lub w wyniku turbulencji podczas lotu. O wiele lepszym rozwiązaniem są poidełka dozujące wodę (pies musi wcześniej nauczyć się z nich korzystać) lub lód wsypany do pojemniczka (będzie się stopniowo roztapiał w trakcie podróży). O lód można zawsze poprosić w lotniskowej restauracji. Do kontenera włóżcie też ulubioną zabawkę psa i rzecz ze swoim zapachem (np. część odzieży, koc, etc.) – to da psu większe poczucie bezpieczeństwa.

UWAGA! Nie należy podawać leków uspokajających, mogą one osłabić pracę serca, a nikt nie będzie mógł skontrolować stanu zdrowia waszego psa w trakcie długiego lotu. Wprawdzie luk bagażowy ma regulowaną temperaturę (nie spada ona poniżej 15 stopni) i dopływ świeżego powietrza, jednakże zdarzają się przypadki śmierci przewożonych zwierząt z powodu dużego stresu (lęk separacyjny, ciemne pomieszczenie, dziwne dźwięki, turbulencje). Drugą przyczyną może być nadmierna temperatura panująca pod pokładem samolotu. Dzieje się tak głównie upalnym latem – wszelkie opóźnienia w starcie samolotu powodują gwałtowny wzrost temperatury w luku bagażowym, którego klimatyzacja nie działa przy wyłączonym zasilaniu.

Czy to oznacza, że nasz pies jest w niebezpieczeństwie? Nie należy się zbytnio stresować. A jeśli jesteśmy zestresowani (co jest normalne w takiej sytuacji) – starać się tego nie okazywać. Jeśli jesteśmy poddenerwowani, to pies to od razu wyczuje i również będzie niespokojny. Zachowajmy dobrą minę i pokażmy psu, że nad wszystkim mamy kontrolę. Później odetchniemy przy drinku serwowanym na pokładzie samolotu 🙂 Po przylocie od razu udajmy się na stoisko z bagażami gabarytowymi – po krótkim czasie nasz pies powinien przyjechać w asyście obsługi lotniska. Skontrolujmy, czy wszystko jest w porządku z psem, sprawdźmy stan naszego kontenera.

Pies jest, czas na odbiór bagażu
Pies jest, czas na odbiór bagażu

Diuna odtańczyła taniec radości na lotnisku w New Delhi. Jej radość udzieliła się także nam, szybko okazało się, że ponad 10-godzinna podróż w luku bagażowym samolotu nie sprawiła jej większego problemu. Kontener nie był uszkodzony (psy czasami ze stresu potrafią wygryźć dziurę w plastiku), a jej kocyk był  tylko lekko nadgryziony (pewnie zabrała się za niego z nudów) i suchy – okazało się, że dzielnie nie załatwiła się podczas lotu. Wychodząc z lotniska zostaliśmy poproszeni przez celnika o okazanie dokumentów (konkretnie kopii NOC przesłanego przez Dr Kumara z Centrum Kwarantanny). Urzędnik był na tyle nadgorliwy, że skserował także dyplom ukończenia psiego przedszkola Diuny w Warszawie 🙂 (kolorowy dokument ze zdjęciem i kilkoma podpisami).

Radość po wylądowaniu.
Radość po wylądowaniu.

Wszystko skończyło się dobrze:), ale przecież wcale nie musiało…

Dlatego zanim zdecydujecie się na to, by zabrać psa w podróż samolotem, zastanówcie się 10 razy. Warto przemyśleć wszystkie “za” i “przeciw” – a tych drugich zazwyczaj jest więcej. Pamiętajcie, nawet najbardziej przywiązany do was pies, może być szczęśliwszy, jeśli przez kilka lub kilkanaście dni zostanie u zaprzyjaźnionych ludzi czy w dobrym psim hotelu. Decydując się na podróż z psem, zawsze na pierwszym miejscu stawiajcie dobro czworonoga, nie waszą wygodę. Pamiętajcie, że lotu samolotem (chociaż to rzadkie przypadki) pies może nie przeżyć, a wtedy trudno będzie wybaczyć sobie decyzję narażania psa…

Diuna poleciała z nami do Indii, bo po pierwsze wiedzieliśmy, że będziemy tam co najmniej pół roku (początkowo planowaliśmy przedłużenie pobytu do roku), po drugie – tak długie rozstanie oznaczałoby de facto wyzbycie się psa…a przecież JESTEŚMY WATAHĄ, wilczo – ludzką rodziną. To tak, jakbyśmy mieli zostawić na pół roku dziecko…NO WAY! Diuna poleciała więc z nami…i to de facto był początek naszej wielkiej himalajskiej przygody…

Powrotna podróż do Polski nie obyła się bez niespodzianek – bo przecież nie może być zwyczajnie i łatwo – ale to już zupełnie inna historia… Przeczytacie o niej w naszej książce 🙂

© 2014 – 2015, Wataha w podróży. All rights reserved/Wszystkie prawa zastrzeżone. Każda kopia musi być w widoczny sposób opatrzona oświadczeniem o treści: „Materiał ten pochodzi z bloga www.3wilki.pl”.

14 Comments