W domu Apoorvy

Kilka pierwszych dni spędziliśmy z rodziną Prasad (rodzice Apoorvy). W wielkim, bogatym domu w stylu kolonialnym znajdującym się pośród wielu podobnych, w pełnym zieleni, strzeżonym osiedlu. Rodzice Apoorvy okazali się bardzo miłymi, otwartymi ludźmi. Szczególnie Nadini (mama) od samego początku bardzo nam pomagała kupując wszystko, czego tylko możemy potrzebować w naszym nowym mieszkaniu i ucząc jak przeżyć w Delhi nie przeżywając jednocześnie Delhi Belly. Do tego, postawiła sobie za punkt honoru codziennie gotować nam (głównie rękami służby – tak to niestety wygląda w tej kulturze) potrawy, których nigdy wcześniej nie próbowaliśmy. Prawie jej się udało:) Prawie, bo dzięki najlepszej umowie barterowej, jaką kiedykolwiek zawarł Przemek (kupony na skoki za bony do jednej z warszawskich restauracji serwującej potrawy kuchni indyjskiej) próbowaliśmy już kilku potraw z tej części świata, ale to oczywiście nie to samo…

Któregoś przedpołudnia Nadini poprosiła mnie, żebym z nią wyszła przed dom by wybrać warzywa na obiad. Okazało się, że właśnie na osiedle wjechał obwoźny stragan (zdjęcie poniżej).

ulica_sprzedawca_warzyw

 

Moim zadaniem było wskazywanie warzyw, których jeszcze nigdy nie jedliśmy. Oto co z tego wynikło:

 

jedzenie_zestaw

jedzenie_dal

jedzenie_szpinak

Tak,to było coś:)

Poza jedzenie i odsypianiem różnicy czasu zdarzało nam się oczywiście zrobić coś jeszcze;p (ale nie oszukujmy się, nie było tego zbyt wiele). Oczywiście to, czym zajmowaliśmy się najczęściej (poza jedzeniem), były spacery z Suczydłem i poznawanie najbliższej okolicy…ale o tym więcej w kategorii “Indie na czterech łapach” i “Zwierzołki” .

Zapraszamy:)

© 2013, Wataha w podróży. All rights reserved/Wszystkie prawa zastrzeżone. Każda kopia musi być w widoczny sposób opatrzona oświadczeniem o treści: „Materiał ten pochodzi z bloga www.3wilki.pl”.