Testy: przyczepka NordicCab 5-in-1

Pogoda za oknem zachęca do dłuższych spacerów i podróży. Aż się prosi, żeby wyjść z domu, wsiąść na rower i pojechać gdzieś daleko, ku nowej przygodzie. Ale co zrobić, jeśli ma się dziecko lub czworonoga? Przecież nie zostawimy naszych pociech samych w domu. Najlepiej je zabrać ze sobą, a do tego idealnie nadaje się przyczepka rowerowa. Opiszemy Wam dzisiaj, jak spisała się przyczepka NordicCab 5-in-1, która towarzyszyła nam w drodze z Polski do Mongolii. Ale zanim zaczniemy, oglądnijcie kilka zdjęć z drogi:

Pomysł na rowerową podróż do Mongolii narodził się jeszcze podczas naszego dogtrekkingu przez Himalaje Garhwalu. Agi od dłuższego czasu chciała zobaczyć Mongolię, mi marzył się Ałtaj. Tym razem logistyka miała się okazać bardziej skomplikowana – podróż samolotem w Ałtaj Mongolski miałaby oznaczać dodatkowe przesiadki (Warszawa-Moskwa, Moskwa-Ułan Bator, Ułan Bator-Olgij). Pomni tego, jak stresująca dla nas była podróż samolotem z Wiednia do New Delhi postanowiliśmy nie narażać Diuny na kilkadziesiąt godzin spędzonych w kontenerze lotniczym. W zamian za to w przypływie ułańskiej fantazji postanowiliśmy pojechać w Ałtaj rowerami. Rower jest wdzięcznym środkiem transportu – napędzany siłą własnych mięśni, ekonomiczny i ekologiczny, szybszy od poruszającego się pieszo człowieka, a jednocześnie na tyle wolny, że umożliwia codzienne obcowanie z przyrodą i napotykanymi po drodze ludźmi. Hasłem przewodnim naszej podróży było “droga jest celem”, rower miał być narzędziem do osiągnięcia tego celu.

Lektura blogów osób, które podróżowały rowerami z psami średniej lub dużej wielkości dostarczyła nam gęsiej skórki – podróżnicy często wspominali o startych i poranionych opuszkach swoich psich towarzyszy, którzy codziennie przebiegali kilkanaście lub kilkadziesiąt kilometrów po szorstkim asfalcie. Często oznaczało to dla nich koniec marzeń o dalszej podróży i powrót do domu. My do pokonania mieliśmy ponad 5720 km (trasa z Warszawy do Olgij), tylko po to, aby wyruszyć później na ałtajski dogtrekking. Nie mogliśmy pozwolić sobie na jakąkolwiek kontuzję. Wiedzieliśmy też, że nie możemy przemęczać fizycznie Diuny. Wilczaki czechosłowackie słyną z legendarnej wręcz wytrzymałości fizycznej i szybko się regenerują, jednak nie chcieliśmy ryzykować zdrowiem naszej suki, żeby udowodnić to całemu światu. Szybka kalkulacja pokazała, że aby zmieścić się w 90-dniowym limicie pobytu na terytorium Federacji Rosyjskiej, dziennie musimy pokonać dystans 63,6 km. Dodaliśmy 20% bufor na różne przypadki losowe (choroby, awarie, konfigurację terenu, regenerację fizyczną, itp.) otrzymując naszą mityczną liczbę 80 km, która odtąd towarzyszyła nam w naszym codziennym znoju. Od Diuny nie oczekiwaliśmy wiele – dziennie miała przebiec ok. 20 km z średnią prędkością ok. 10 km/h (czyli w tempie optymalnego dla psa kłusu), pozostałe 60 spędzić miała w przyczepce.

W Mongolii mieliśmy odstawić nasze rowery i ruszyć w dogtrekking przez góry Ałtaju. Na tym etapie podróży nasza logistyka była najważniejsza – idąc z Olgij na lodowiec Potanina do pokonania mieliśmy ok. 200 km, mijając tylko jedną wioskę, w której można było zakupić podstawowe produkty żywnościowe. Oznaczało to dźwiganie kilkudziesięciu kilogramów sprzętu trekkingowego, gazu i żywności. Po naszym marszu przez Garhwal nie zamierzaliśmy przechodzić znowu przez horror dźwigania ponad 30 kg bagażu na plecach. Całe szczęście Ałtaj Mongolski to góry stare – wypiętrzyły się podczas orogenezy hercyńskiej, zatem podróż na lodowiec odbywa się długimi i płaskimi niczym stół dolinami. Tym razem postanowiłem skorzystać z patentu, który często stosuję idąc na zimowe wspinaczki – po co nosić ciężki szpej na plecach, skoro można go ciągnąć po śniegu na sankach? Wprawdzie w Ałtaju śnieg zalega wysoko (powyżej ok. 3500 m n.p.m.), zamiast sanek lepiej miała się sprawdzić przyczepka.

Zacząłem rozglądać się za przyczepką, którą można podpiąć pod rower, wsadzić do niej Diunę, a potem zdemontować i podpiąć pod siebie. Tutaj z pomocą przyszła nam Joanna z wrocławskiej firmy Bike’OVO, która jest wyłącznym dystrybutorem na Polskę produktów NORDIC CAB, ZIGO, KIDS TOURING oraz BENECYKL. Asia i jej mąż sami są aktywnymi turystami, którzy na własnych barkach testują rozwiązania oferowane przez ich firmę (nigdy nie zapomnę widoku, kiedy to już po powrocie z Mongolii minąłem się z nimi schodząc ze Śnieżki – dwójka dzieci w przyczepce NordicCab ciągniętej przez uginającego się męża Asi 🙂

W grudniu 2013 Asia zadzwoniła do mnie z dobrą nowiną – NordicCab zgodził się na udostępnienie nam swojej przyczepki 5-in-1. Skąd ta nazwa? W 1991 roku norwescy twórcy postawili sobie ambitny cel: skonstruowanie wszechstronnej przyczepki, która może być podpięta do roweru, psa, narciarza (koła zamieniamy jednym kliknięciem na płozy), a także służyć jako wózek spacerowy lub do joggingu. Przewozić dwójkę małych dzieci, psa lub służyć jako przyczepka bagażowa, a nawet jako taczka! Szybko uzgodniliśmy konfigurację (pozbywając się np. siedzisk dla dzieci) i w marcu przyczepka trafiła do nas. Na szczęście montaż przebiegł bez większych problemów – w paczce znalazły się komponenty, które intuicyjnie i bardzo szybko się składa za pomocą szybkozłączek. Duży plus za to konstruktorom! Po kilku minutach w naszym pokoju stanęła nowiutka przyczepka. Teraz przyszedł czas na próby. No tak, tylko jak przekonać Diunę do podróżowania w “tym dziwnym, obcym czymś”?

Diuna nie należy do psów, które szybko przyzwyczajają się do nowych rzeczy. Tak było np. z plastikowym kontenerem, w którym miała lecieć do Indii. Podobnie było z rowerową przyczepką, która nie to, że dziwnie pachniała nowością, to jeszcze na dodatek się poruszała przy najmniejszym dotknięciu. Na początku musieliśmy wymontować z niej koła. Postawiliśmy ją na miejscu legowiska i postanowiliśmy nie zmuszać naszej suki do wchodzenia do jej nowego domu. I choć przez pierwszych kilka dni suka odnosiła się do przyczepki z dużym dystansem, po upływie tygodnia zaczęła traktować ja jak swoje legowisko – o to nam właśnie chodziło. Kolejnym etapem było przyzwyczajanie naszego psa do podróżowania w poruszającej się przyczepce i to już okazało się nie być takie łatwe.

Pierwsze, trwające zaledwie kilka minut przejażdżki kończyły się zniecierpliwieniem Diuny – piskiem przechodzącym w wilcze wycie, z każdą kolejną próbą było już jednak łatwiej i po kilku dniach (ćwiczyliśmy codziennie) mogliśmy już odbywać wspólne półgodzinne przejażdżki wokół osiedla. Kolejnym wymagającym czasu krokiem okazało się przekonanie Diuny do położenia się w przyczepce w trakcie jazdy. Poczałkowo nasza suka zestresowana jazdą, podróżowała w przyczepce tylko na siedząco, ale taka wymuszona pozycja była dla niej zbyt mecząca. Przełom nastąpił w pierwszym tygodniu naszej podroży. Diuna na chwilę się położyła w przyczepce, po czym momentalnie wstała słysząc uradowany okrzyk Agi. Zanim zaczniemy podróż z psem trzeba dobrze wyważyć przyczepkę – ma ona 3 punkty wpięcia kół, które decydują o przyszłym komforcie jazdy (u nas sprawdziło się wpięcie na środku przyczepki, skrajne wpięcia powodowały, że dyszel unosił się lub zapadał generując duże siły na tylne koło roweru; w rezultacie na jazdę zużywaliśmy więcej sił).

Po upływie kolejnych kilku dni, po raz pierwszy zasnęła w czasie jazdy. Dziś sama chętnie wskakuje do przyczepki i natychmiast układa się do snu… czasami zanim jeszcze usłyszy swoją komendę ‘na miejsce’. Z zaciekawieniem patrzy też na inne przyczepki rowerowe poruszające się po mieście. Pewnie szuka w nich innych psich podróżników 🙂

W końcu nadszedł długo oczekiwany dzień – 28 kwietnia 2014 roku ruszyliśmy w drogę. Pierwsze kilometry wcale nie należały do najłatwiejszych. Nasze rowery z sakwami ważyły ok. 50 kg, do tego doszła 14-kg przyczepka z 30-kg lokatorką. W takiej konfiguracji dało się jechać po płaskim. Pomimo uporczywego wiatru w twarz szybko przejechaliśmy Białoruś. Gorzej, gdy teren zaczynał się falować. 5% ‘padjumy’ wypruwały z nas ostatnie siły. Podjazdy o nachyleniu większym niż 6% zmuszały nas do pchania roweru z przyczepką – Diuna musiała wtedy opuszczać swoją karocę i posłusznie dreptać poboczem. 1-2 kilometry pchania i 1-2 kilometry zjazdu. W niektóre dni zdarzało nam się ok. 20 takich rund.

W trakcie naszej 149 dniowej podróży opracowaliśmy nasz oryginalny system podróżowania, w którym Diuna czuje się najlepiej. Ze względu na to, że wilczaki czechosłowackie źle znoszą rozstanie stada i mają silną potrzebę kontrolowania tego, czy cała rodzina jest w komplecie, osoba która ciągnie przyczepkę jedzie pierwsza, natomiast druga osoba trzyma sie blisko za nią lub jeśli pozwalają na to warunki na drodze, obok przyczepki – w zasięgu wzroku psa. Dzięki temu może zareagować, gdy z psem lub przyczepką dzieje się coś nieprzewidzianego. Jedna z takich nieprzewidzianych sytuacji wydarzyła się już w pierwszych dniach naszej wyprawy, kiedy to Diuna widząc na poboczu psa zajmującego się węszeniem w mysich norach – czyli ulubioną czynnością naszej suki – pomimo przypięcia do szelek pasem bezpieczenstwa zrobionym z rozciagliwej smyczy, próbowała wyskoczyć z przyczepki. Dzięki mojej szybkiej reakcji – wszystko skończyło się dobrze, ale od tej chwili Diuna podróżuje przypięta w dwóch miejscach – tak dla pewności. Dwa punkty wpięcia przydały nam się także za w pobliżu granicy z Kazachstanem, gdzie na drogach przebywa wiele kóz. Wilczy instynkt sprawiał, że nasza suka chciała wyskakiwać z przyczepki, żeby “przywitać” się ze stadem. Całe szczęście podwójne wpięcie skutecznie sprawiało niemożliwym opuszczenie przyczepki w trakcie jazdy.

Przyczepka dobrze chroni przed słońcem, deszczem, wiatrem i błotem – posiada kilka warstw, które można zapinać i rozpinać suwakiem w zależności od zmiennych warunków panujących w trakcie jazdy (np. wewnętrzna moskitiera lub małe tylne okienko, które zapewnia dobrą wentylację w trakcie jazdy). Podczas gwałtownego deszczu przyczepkę można nakryć grubą folią, która ochroni nas przed zamoknięciem. Zabłoconą przyczepkę łatwo można wymyć, np. w przydrożnej rzece – zbudowana jest z plastikowych i aluminiowych elementów, na których błoto nie osiada na stałe. Odrobina słońca i wiatru to idealna suszarka do sprzętu.

Przyczepkę można także użyć jako wiatrochron – na stepie podczas gotowania posiłków często kładliśmy ją na boku chroniąc się przed porywistym wiatrem. Trzeba przy tym pamiętać, żeby podeprzeć ją z jednej strony np. sakwą. W przeciwnym razie na wietrze zacznie się obracać wokół swojej osi.

Najbardziej przyczepkę doceniliśmy wówczas, gdy Diuna zachorowała w Poczepie na babeszjozę. Leczenie trwało kilka dni, po chorobie nasza suka była osłabiona. Kolejny miesiąc spędza leżąc i regenerując się w przyczepce. Po pewnym czasie zaczyna się nudzić – na znak protestu przegryza nasz worek Crosso i pokrowiec przyczepki. Dla nas to znak, że doszła już do siebie.

W trakcie naszej podróży NordicCab dostaje mocno w kość – wielokrotnie łapiemy gumę, Diuna szybko rozrywa delikatne szwy mocujące wodoodporny pokrowiec do konstrukcji przyczepki (nie lubi być zamykana podczas jazdy w deszczu, za nic nie udaje nam się jej do tego przekonać – od tej pory podczas załamania pogody jeździmy z nią tylko w otwartej przyczepce chowając nasze śpiwory robiące za jej legowisko do worka Crosso). Największą próbę przyczepka przechodzi po przejechaniu ok. 5500 km. Właśnie wjeżdżamy do Bijska, kiedy przy prędkości ok. 30 km/h wywracam się na rowerze wraz z przyczepką z Diuną. Próbuję hamować, ale tracę równowagę. W ostatnim momencie wyskakuję z nosków zamontowanych na pedałach, robię przewrót przez bok w powietrzu i uderzam biodrem o asfalt. Lekcje akrobatyki na coś się przydały – działam instynktownie, a salto w powietrzu wyhamowuje pęd mojego ciała. Rower z przyczepką i Diuną sunie na sakwach jeszcze przez kilkanaście metrów po asfalcie. Po chwili wpada na nas Agi, przewracając się na swoim rowerze. Nic nam się nie stało – ja mam siniaka na udzie i zadrapania, Agi boli bark i łokieć. Diunie nic nie jest, przymocowana była w dwóch miejscach w przyczepce. Gorzej z naszym sprzętem – wygięty bagażnik na przednie sakwy, zgięta konstrukcja sakwy na kierownicę, dziura w pokrowcu i pęknięte spawy w przyczepce. Od tej pory będziemy podróżować z nadwoziem, które straciło swoją sztywność – przechylając się lekko raz na lewo, raz na prawo. Mimo tych strat jesteśmy pod wrażeniem bezpieczeństwa podróży w NordicCab’ie. Chyba już nigdy nie zdecydujemy się na wożenie dzieci w foteliku montowanym bezpośrednio na rowerze.

Po tym wypadku pokonujemy na rowerach kolejne 500 km do Olgij, gdzie zsiadamy z rowerów i przepakowujemy się na nasz dogtrekking. Zostawiamy nadwozie i dyszel rowerowy, podpinamy 2 zakrzywione dyszle, które łączą przyczepkę ze specjalną uprzężą zakładaną na człowieka. Na przyczepce robiącej za cargo ląduje ok. 40 kg bagażu. W ten sposób pokonujemy ok. 200 km, z tego ostatnie 25 km w ciężkim terenie górskim. Pod koniec marszu porzucamy naszą przyczepkę i ostatnie kilka kilometrów dzielące nas od lodowca Potanina niesiemy nasz bagaż na plecach. Niestety w czasie drogi powrotnej spod Tavan Bogd Uul 5-in-1 ulega awarii – na górskiej ścieżce pęka oś, koło pozostaje nienaturalnie wykrzywione. Nie możemy dalej transportować naszego wora z wyposażeniem trekkingowym. Nasz plan 200-km marszu powrotnego właśnie legł w gruzach. Zrezygnowani siadamy na stepie i czekamy. Po kilku godzinach nadciąga pomoc – zza horyzontu wyjeżdża rosyjski terenowy łazik, a kierujący nim Mongoł za 50 000 tugrugów zabiera nas na pokład. W Bayan-Olgij czeka nas dobra wiadomość – Asia z Bike’OVO dośle nam 2 nowe koła do Mongolii. Po dwóch tygodniach możemy kontynuować naszą podróż, a przyczepka towarzyszy nam później na ulicach Ułan Bator, w parku narodowym Terelj, podczas przejazdu przez Moskwę (w tym na Placu Czerwonym pod Kremlem), a także w drodze powrotnej do Suwałk.

Dziękujemy firmie Bike’OVO i NordicCab za udostępnienie nam przyczepki!

Plusy/minusy:

Wielofunkcyjność to największa zaleta NordicCab 5-in-1. Przyczepka rowerowa, wózek spacerowy, trekkingowy i sanie na narty – po prostu wielkie wow!

Szybki montaż i demontaż, łatwo ją spakować i np. wsadzić do pociągu

Przemyślana konstrukcja i rozwiązania (np. 3 miejsca na wpięcie kół/płóz pozwalające na lepsze rozłożenie ciężaru i wygodniejszą jazdę rowerem, montaż na szybkozłączki, kieszenie wewnętrzne na drobiazgi, etc.)

Serwis Bike’OVO dociera nawet do Mongolii, duży plus za dosłanie nam nowego koła do przyczepki!

Konstrukcja nie-wilczako-odporna. Szwy są może odporne na dzieci, ale nie na wilczaki próbujące zapolować w trakcie jazdy na kozy, słabe spawy w konstrukcji aluminiowej. Przez całą podróż zszywamy pokrowiec, który co chwila się rozrywa

Po jeździe na dłuższym dystansie może być problem z wypięciem kół – mechanizm blokuje się i trzeba użyć sporo siły, żeby wypiąć koło

CECHY przyczepki NordicCab 5-in-1 (na podstawie strony Bike’OVO):

  • Przyczepka/wózek 2 osobowa,
  • Szerokość przyczepki 79 cm ( przejedzie przez większość drzwi ), łatwe składanie
  • Możliwość posadzenia dziecka pośrodku lub po bokach siedzenia ( przepinane na rzepy pasy ),
  • Dno przyczepki z twardego tworzywa ( nie ulega uszkodzeniu na kamieniach, gałęziach, grudach lodu itp. )
  • Duży komfort wewnątrz kabiny wózka, siedzisko miękkie, regulowane oparcie siedziska aż do pozycji leżącej płasko!!! (idealne gdy dziecko zaśnie) oraz wygodne zagłówki
  • Jedyna przyczepka, w której zamontujesz dzielone siedzisko ( jedno dziecko śpi, drugie siedzi )
  • Duża przestrzeń bagażowa za siedziskiem, okno kontroli dziecka także na ścianie tylnej przyczepki
  • Do środka kabiny mieści się fotelik Maxi Cosi
  • Podwójna poliuretanowa powłoka chroniąca przed deszczem
  • 3 powłoki panelu przedniego — osłona przeciwsłoneczna, okno, moskitiera
  • Ukryta kieszeń mieszcząca wszystkie 3 powłoki panelu przedniego, panel przedni w całości przesuwany,
  • Hamulec postojowy,
  • Wytrzymała osnowa uchwytu wózka wykonana z gąbki, regulowana wysokość uchwytu
  • Duża powierzchnia okien zapewniająca doskonałą widoczność
  • Osłony przeciwsłoneczne dostępne z 3 stron
  • Koła pneumatyczne o średnicy 20 cali na aluminiowych obręczach,
  • Linka bezpieczeństwa zapewniająca dodatkową ochronę,
  • Wytrzymała i twarda konstrukcja kabiny wózka dająca ochronę i izolację termiczną
  • Regulowane, usztywnione szelki bezpieczeństwa z 5-punktowym systemem mocowania
  • Teleskopowy widelec rowerowy z bezpiecznym zaczepem do roweru,
  • Możliwość przewożenia jednego lub dwójki dzieci oraz przebudowy do trybu wózka towarowego
  • Migająca lampka LED na wyposażeniu wszystkich modeli
  • Możliwość doposażenia w zestawy dodatkowe i akcesoria w każdym momencie ( rozbudowa do kilkunastu funkcji ),
  • Zawieszenie/ amortyzacja dostępna w akcesoriach. Amortyzatory – wykonane z wysokiej jakości tłumiącego drgania elastomeru,
  • Maksymalne obciążenie przyczepy rowerowej-50 kg
  • Waga 14 kg,
  • 20” koła przyczepki,
  • 16” montowane w trybie wózka do joggingu doskonale sprawdzające się w każdym terenie,
  • 7″ koło wózka z tworzywa sztucznego,
  • Siedzenie (dwoje dzieci): Szer.: 55  ( dno siedzenia) / Szer.: 60 (kanapa z tyłu) / Wys.: 62-65 cm
  • Siedzenie pomiar (jedno dziecko): Szer.: 110 (dno siedzenia) / Szer.: 120 (kanapa z tyłu) / Wys.: 62-65 cm

W komplecie modelu Nordic Cab EXPLORER 3w1 otrzymujemy: kabina, koła, poszycie kabiny, siedzisko, dyszel do roweru, zaczep rowerowy, zestaw wózek, zestaw jogger (do biegania),oświetlenie oraz chorągiewka. Wózek jest kompletny i gotowy do użycia. Można go zakupić tutaj: http://www.bikeovo.pl/sklep/nordic-cab-explorer-5-w-1

© 2015, Wataha w podróży. All rights reserved/Wszystkie prawa zastrzeżone. Każda kopia musi być w widoczny sposób opatrzona oświadczeniem o treści: „Materiał ten pochodzi z bloga www.3wilki.pl”.

9 Comments