I że Cię nie opuszczę aż do śmierci

Gdzie Ty pójdziesz, tam i ja pójdę. Gdzie Ty zamieszkasz, tam i ja za zamieszkam…
(Rut, 1, 16)

Tym razem nie będzie śmiesznie, nie będzie odniesień literackich ani ironicznych podtekstów i wielokropków. Tym razem będzie na poważnie, na bardzo poważnie.

Kilka dni temu, przypadkiem trafiłam na facebooku na jedno z wielu ogłoszeń dotyczących adopcji psa. Nie wiem dlaczego, spośród wielu epatujących psim cierpieniem i samotnością; pełnych zdjęć wychudzonych, chorych i zarobaczonych kłębków futra, akurat to ogłoszenie zwróciło moją uwagę. Zdjęcie przedstawiało młodego, zdrowego, pięknego berneńczyka. Podpis pod zdjęciem mówił:

“2,5 letni BERNEŃSKI PIES PASTERSKI pilnie szuka domu. Posiada rodowód i jest w trakcie (przerwanej z powodu wyjazdu Pana, ale w pełni opłaconej) tresury.”

Trafiło mnie – “no żesz… ręce opadają!” – pomyślałam. Kolejny pies porzucony, bo „pan wyjeżdża”?!?

Kilka dni wcześniej wstrząsnęła nami informacja, że władze jednego z miast w USA chcą odebrać właścicielowi wilczaka, bo rasa ta jest w tym regionie zakazana. Powód? Za dużo wilka w psie… Oczywiście natychmiast podpisaliśmy udostępnioną w poście petycję, by po chili udostępniać ją dalej: – Podpisujmy, może to coś da! Oczywiście w akcję zaangażowało się polskie środowisko przewodników i hodowców wilczaków. Nikt nie został obojętny, bo przecież : ”co ja bym zrobił/a gdyby to mnie chciano odebrać psa?”…

Tydzień później trafiłam na ogłoszenie o berneńskim psie pasterskim i coś we mnie pękło. Co my byśmy zrobili gdyby nam chciano odebrać psa? Co byśmy zrobili, jeśli nagle okazałoby się, że musimy zmienić pracę, mieszkanie, wyjechać z kraju?

Co byśmy zrobili?

Nie musimy zastanawiać się i gdybać. Wiemy co byśmy zrobili, bo to już za nami. Kiedy zdecydowaliśmy się na psa, zdecydowaliśmy się przyjąć na siebie odpowiedzialność. Odpowiedzialność, która nie kończy się na wychowaniu szczeniaka, tylko trwa przez całe psie życie. Na dobre i na złe. I chociaż wiąże się to z dużymi zmianami w naszym – ludzkim życiu, problemami natury logistycznej (jak by tu wyjść na imprezę, wyjechać w Tatry itp.) czy wystawieniem na próbę przyjaźni (jeśli nie możemy zabrać psa, nie przyjdziemy), czy moim złamanym obojczykiem; to nie żałujemy, że właśnie tak zdecydowaliśmy. Każdą trudność i niewygodę Diuna wynagradza nam po wielokroć. Uśmiechem (tak, psy się uśmiechają!), lizaniem po twarzy, wtulaniem pyska pod pachę… tym, że jest.

Wiemy – tak, jesteśmy tego pewni, bo już to zrobiliśmy – że nawet na koniec świata przeprowadzimy się z naszym psem. Dlaczego? Bo tak jest fair, bo tak trzeba, bo to jest właśnie odpowiedzialność.

I kiedy głębiej zastanawiamy się nad przypadkiem Alexa i jego psa Marsa (wilczak z USA) – wzbiera w nas złość, bo wiemy, że w takim przypadku po prostu wyprowadzilibyśmy się gdzieś, gdzie nasz pies byłby mile widziany.

Kiedy wyjeżdżaliśmy z Diuną do Indii, wielu ludzi pukało się w głowę. Kiedy ruszyliśmy w Himalaje, jeszcze więcej osób uważało, że narażamy psa, że przemęczamy Diunę, że wykorzystujemy ją, by zdobyć medialny rozgłos.

My natomiast uważaliśmy, że tak trzeba. Nawet przez myśl nam nie przyszło, by zostawić psa w Polsce – bo przecież nie możemy jej zabrać, bo przecież to się zdarza, bo przecież to tylko pies…

Ten „tylko” pies jest członkiem naszego stada. Centrum scalającym nasz związek. Naszą najwierniejszą przyjaciółką…. PRZYJACIÓŁ SIĘ NIE ZOSTAWIA!

Ponad 450 000 stron wyświetla się w wyszukiwarce po wpisaniu frazy 'oddam psa' (żródło: google.com)
Ponad 450 000 stron wyświetla się w wyszukiwarce po wpisaniu frazy ‘oddam psa’ (żródło: google.com)

© 2014, Wataha w podróży. All rights reserved/Wszystkie prawa zastrzeżone. Każda kopia musi być w widoczny sposób opatrzona oświadczeniem o treści: „Materiał ten pochodzi z bloga www.3wilki.pl”.

8 Comments