Kto ma miękkie kości, ten ma twardą…czyli o tym “co teraz”…
|Trzask łamanej kości i fala bólu. Jestem w szoku, kręci mi się w głowie, ból nie pozwala mi podnieść ręki. To już koniec naszej podróży. Po dwóch miesiącach trekkingu w Himalajach Indyjskich, niedaleko Gaumukh, pociągnięta przez psa, potykam się, upadam na kamień i łamię obojczyk. Przed nami jeszcze 18 kilometrów do cywilizacji i ponad 100 km do miejskiego szpitala…
Nasza himalajska przygoda dobiegła końca, co teraz?
Zdjęcie rentgenowskie zrobione w szpitalu w Uttarkashi nie pozostawia wątpliwości – złamanie z przemieszczeniem.
Niby nic, a jednak…złamanie nastawiono, barki zabandażowano mi w tzw. “8” i…i miało być dobrze. Miało, ale nie jest.
Od wypadku minęły ponad 3 tygodnie. Ból się zmniejszył, ale obojczyk wygląda co najmniej “dziwnie”… Konsultacja z naszym zaprzyjaźnionym superfizjoterapeutą Michałem (http://www.arenamed.pl/zespol/ – naprawdę polecam!), któremu wysyłam zdjęcie rentgenowskie zrobione po wypadku i zdjęcie obojczyka pisze: “Z tego co widzę, ramię jest do zabiegu”. I co teraz?
Teraz strach i złość i zniechęcenie…Półtora roku temu, na własne życzenie poddałam się operacji zwichniętego nawykowo barku. Niby nie była ona niezbędna, ale…wybór między “przestać się wspinać” a “zoperować ramię” nie był wyborem. Po roku intensywnej i bolesnej rehabilitacji wróciłam do wspinania. Na chwilę. Bo oto znowu jestem w tym samym punkcie. I znowu łzy złości cisną się do oczu…W głowie kołacze pytanie: Dlaczego znowu ja? I ważniejsze:
CZY KIEDYŚ JESZCZE BĘDĘ SIĘ WSPINAĆ?
© 2013, Wataha w podróży. All rights reserved/Wszystkie prawa zastrzeżone. Każda kopia musi być w widoczny sposób opatrzona oświadczeniem o treści: „Materiał ten pochodzi z bloga www.3wilki.pl”.
Dasz radę.
Kochan Agi.
Setki razy rozwiałyśmy o tym jak bardzo bywa ciężko.
Do dzisiaj pamiętam nasze łzawe spotkania w Suwałkach i Poznaniu.
Doskonale wiesz, że bywało już dużo gorzej!
Dasz sobie doskonale radę.
Z Twoją przekorą wobec przeciwności, uporem i samozaparciem?
Dziewczyno- Ty masz więcej samodyscypliny niż pół kraju razem wzięte 🙂
Głowa do góry!
Ooo już koniec?? Dzisiejszej nocy poległam, przekonana, że jestem gdzieś w połowie opowieści, poszłam spać. Po wszystkich obowiązkowych porannych rytuałach, kiedy usiadłam przed monitorem z kubkiem herbaty w ręku, okazało się, że ten post kończy opowieść 😛 No cóż z ogromnym niedosytem czekam na książkę 🙂 Pozdrawiamy całym naszym kudłatym stadem 🙂
Opowieści mamy jeszcze mnóstwo, tylko czasu na ich spisanie do tej pory brakowało…teraz to nadrabiamy:) Zapraszamy do lektury-jeszcze w tym tygodniu!
witaj,
podobno widziano was 08/07/2013 w bieszczadach 🙂 (zworcilismy uwage bo nasz wilk jest tez od margo) w jaśle jest lekarz, bdobry specjalista od reki. 4 lata temu mialem polamany obojczyk na nartach. po 6 miesiacach nie mialem zadnych ograniczen . dzis gdyby nie pamiec i zdjecia nie wiedzial bym ze mialem roztrzaskany obojczyk. jak bys byla zainteresowana pisz na maila
Hej, w Bieszczadach nas nie ma, ale prawdopodobnie widzieliście Dunę (nie – Diunę);p Dzięki za info o lekarzu – już jestem umówiona na zabieg u świetnego specjalisty w Waw:)
pozdrawiamy
Agi&Diuna