Kaszmir – kahwa, kozy i kałasznikowy
|Koniec lutego 2013 r. W Indiach jesteśmy już od miesiąca, do tej pory kręciliśmy się po Delhi i okolicznych wioskach. Miasto powoli przytłacza nas i dołuje. Przyjechaliśmy tutaj wspinać się i zwiedzać kraj, ale nie zobaczyliśmy do tej pory za wiele. W mieście zaczyna robić się coraz cieplej, temperatura szybko rośnie z 15 do 30 stopni w ciągu dnia. A ma być jeszcze cieplej. Nic nie idzie po naszej myśli – nasza frustracja sięga zenitu, nerwy mamy w strzępkach, codziennie toczymy małe bitwy – z Hindusami, z Indiami, ze sobą. Nagle nadchodzi długo oczekiwana wiadomość – jedziemy do Gulmarg, indyjskiej mekki narciarzy i snowboardzistów. Jedyne co wiemy o tym miejscu to to, że leży w Kaszmirze i jest tam śnieg, dużo śniegu. Kaszmir…
Kaszmir do tej pory kojarzył mi się z drogimi i puszystymi szalikami, jednak to nie delikatna tkanina otrzymywana z wełny kóz charakteryzuje dzisiaj ten region. Obecnie Kaszmir jest symbolem napięć między Pakistanem, a Indiami. Przygotowując się do wyjazdu na narty wpisałem w wyszukiwarkę internetową hasło Kaszmir, w rezultacie otrzymałem kilka haseł, które zmroziły moją krew w żyłach:
9 lutego br. w delhijskim więzieniu wykonano wyrok śmierci na Mohammadzie Afzalu Guru, któremu udowodniono współudział w ataku terrorystycznym na indyjski parlament z grudnia 2001 roku. Egzekucja wywołała falę protestów w zamieszkiwanej przez muzułmańską większość Dolinie Kaszmirskiej, części indyjskiego stanu Dźammu i Kaszmir.
Indyjskie MSZ wezwało ambasadora Pakistanu w związku ze śmiercią dwóch indyjskich żołnierzy, którzy dzień wcześniej zginęli w pakistańskim ataku w pobliżu tzw. linii kontroli rozdzielającej między Indie i Pakistan sporny region Kaszmiru. Wcześniej minister obrony Indii A. Kurien Antony jako “nieludzki” określił sposób, w jaki pakistańska armia potraktowała ciała zabitych indyjskich żołnierzy. Według doniesień prasowych i armii jednemu z poległych wojskowych odcięto głowę, a drugiemu poderżnięto gardło.
Władze w Kaszmirze kontrolowanym przez Indie ostrzegły mieszkańców przed możliwym atakiem nuklearnym, zachęcając ich do urządzania schronów przeciw-bombowych i gromadzenia zapasów żywności i wody na dwa tygodnie – pisze agencja Associated Press. Zaznacza, że lokalne władze nie udzieliły odpowiedzi na pytanie, dlaczego nagle zaniepokoiły się możliwością ataku nuklearnego w regionie, który jest przedmiotem sporu między Indiami a Pakistanem.
Trwają poszukiwania 124 pakistańskich żołnierzy i 11 osób cywilnego personelu, których w sobotę zasypała lawina w bazie na lodowcu Siaczen na granicy z Indiami. Blisko 40 godzin po wypadku nadal nie odnaleziono ofiar – podała pakistańska armia. Tysiące żołnierzy pakistańskich i indyjskich stacjonuje na granicznym lodowcu Siaczen, często określanym mianem najwyżej położonego pola walki między dwoma krajami w konflikcie o Kaszmir.
Indyjskie oddziały zastrzeliły żołnierza sił pakistańskich, który przez pomyłkę przeszedł na indyjską stronę granicy w Kaszmirze – poinformowały w piątek (15.02) obie strony.
Siły rządowe otworzyły ogień do uczestniczących w pogrzebie osób, które zignorowały godzinę policyjną; zginęły trzy osoby, co najmniej 16 jest rannych – poinformowała lokalna policja. Bilans śmiertelnych ofiar trwających od trzech miesięcy zamieszek w Kaszmirze wynosi teraz ponad 100.
Ostatni news wydał się groteskowy, niemniej jednak opisywał fenomen stoków narciarskich w Kaszmirze, które w wyniku swojego unikalnego położenia geograficznego co roku otrzymują gigantyczny opad śniegu:
Blisko 25 tys. kóz zginęło w tym roku z głodu w indyjskim Kaszmirze z powodu dużych opadów śniegu w Himalajach. Według władz padła taka liczba zwierząt, że zagrożona jest produkcja luksusowych szali z pashminy, najdelikatniejszej wełny z włosia kóz. Tysiące koczowników wypasa te niewielkie kozy na niegościnnych ziemiach Ladakhu w stanie Dżammu i Kaszmir na północy Indii przy granicy z Pakistanem i Chinami.
– Nieźle się zapowiada – pomyślałem. Wygląda na to, że w poszukiwaniu śniegu i dobrych zdjęć trafiamy między młot a kowadło. Jak mogło dojść do tak dużej eskalacji konfliktu w tym rejonie?
W sierpniu 1947 roku, kiedy Brytyjczycy zaczęli wycofywać się z dominacji w Azji południowej, powstały dwa niezależne państwa – Republika Indii i Islamska Republika Pakistanu. Był to czas ustalania granic i ogromnych migracji muzułmanów i hindusów. W wyniku napięć na tle religijnym śmierć poniosło wówczas ok. 500 tysięcy osób.
Mimo podziału na 2 państwa, niejasny pozostał status 3 prowincji: Dżanagadhu, Hajdarabadu i Kaszmiru. O ile dwie pierwsze zostały zbrojnie przyłączone do Indii, o tyle na mocy Aktu o Niepodległości Indii, prowincja Kaszmir miała sama zadecydować o swej przynależności do jednego z tych państw (oczywiście będąc wcześniej wcielona do Indii – maharadża Kaszmiru był wyznawcą hinduizmu i daleko było mu do muzułmańskiego Pakistanu, za którym tęskniło ponad 80% jego poddanych będących muzułmanami). Była to jednak gra na czas – nigdy nie doszło do plebiscytu, a jeszcze tego samego roku pomiędzy sąsiadującymi państwami wybuchła wojna. 27 lipca 1949 roku Indie i Pakistan podpisały porozumienie w Karaczi, na mocy którego obie strony zgodziły się na ustanowienie linii zawieszenia broni, nadzorowanej przez ONZ. W wyniku podziału Indie otrzymały 63% powierzchni i około 80% ludności Kaszmiru, natomiast Pakistanowi przypadły obszary słabo zaludnione. Od ponad 50 lat „linia kontroli” jest tak zwaną granicą de facto (czyli istniejącą faktycznie, ale nie uregulowaną ostatecznie na mocy prawa międzynarodowego), jedną z najbardziej zmilitaryzowanych i niebezpiecznych granic na świecie, gdzie obydwie strony utrzymują swoje wojska przez cały rok, nawet w trudnych zimowych warunkach atmosferycznych.
W sercu tego konfliktu leży jedno z najdziwniejszych miejsc na świecie – kurort narciarski Gulmarg – z kolejką gondolową wjeżdżającą na wysokość 3979,5 m n.p.m. (swego czasu najwyższa na świecie kolejka narciarska zdetronizowana niedawno przez gondolę w Chińskim Syczuanie, za pomocą której można dotrzeć z nartami na wysokość 4843 m n.p.m.). Stacja kolejki w Gulmarg leży tylko 9 km od linii kontroli, a z jej okien można dosłownie zobaczyć pakistańskie oddziały wojska strzegące granic swojego kraju. Dreszczyku dodaje świadomość, że tylko 100 km od Gulmarg znajduje się Abbottabad, pakistańskie miasto, w którym swoją kryjówkę miał Usama ibn Ladin, tam też został on zabity przez amerykański oddział specjalny NAVY Seals.
O tym, że coś dziwnego dzieje się w Kaszmirze świadczy już samo lotnisko w Srinagarze, na którym ląduje nasz samolot. Miejsce wyglądem przypomina lotnisko wojskowe, nawet wieża kontroli lotów przykryta jest siatką maskującą. Wojsko wręcz mrowi się na płycie lotniska. Po opuszczeniu hali przylotów nad moją głową przelatują dwa samoloty odrzutowe. W mieście podobnie – tym razem zamiast wojska na ulicach licznie stacjonuje policja ubrana w elementy skonstruowane z bambusa. Ten wdzięczny materiał idealnie nadaje się do rozpędzania demonstracji – bambusowe pałki i tarcze są tanie w produkcji i efektowne. Miasto jednak żyje swoim życiem i nie wiele robi sobie z wszechobecnej policji. Jest ciepło, ani grama śniegu.
Srinagar położony jest nad malowniczym jeziorem Dal. Można tutaj wynająć barkę i zaszyć się nad wodą kontemplując okoliczne szczyty z dala od lokalnych demonstracji. Nie trzeba dopływać do brzegu – handel odbywa się na łodziach i barkach, które przycumowane są do siebie.
My jednak jedziemy do Gulmarg, który położony jest o godzinę drogi od lotniska. Nagle krajobraz jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zamienia się z wiosennego w zimowy. Samochód ostatkiem sił jedzie pod stromą górkę, ulica biegnie tunelem wydrążonym w śniegu. Jest stromo i wąsko, co chwila mijamy się z innymi autami.
Gulmarg położony jest nad górą Apharwat, której szczyt sięga 4200 m n.p.m. Miejscowość założyli Brytyjczycy którzy w latach 20 dwudziestego wieku dotarli tutaj z myślą o budowie ośrodka narciarskiego.
Nic dziwnego – Apharwat jest płaska niczym stój i opada łagodnie ponad kilometrowym stokiem. Do tego gigantyczne opady śnieżne wymuszone przez obecność wysokich Himalajów. Kilka żeber skalnych burzy harmonię zjazdu w świeżym puchu wprowadzając element adrenaliny.
Sama miejscowość zamieszkana jest głównie przez turystów – stworzono tutaj bazę hotelową, wypożyczalnie sprzętu narciarskiego i kilka małych stoków, na których początkujący mogą nauczyć się jazdy na nartach i snowboardzie. Można też wypić herbatę u znawcy historii Gulmarg, Yassin Khana, który jest najstarszym przewodnikiem w Kaszmirze i prowadzi swoją wypożyczalnię.
Jednak większość ludzi przyjeżdża tutaj dla kolejki gondolowej, którą można dostać się pod szczyt Mt. Apharwat, skąd zaczyna się kilometrowy zjazd w świeżym puchu. A wszystko to w oszałamiającej scenerii wysokich Himalajów i Nanga Parbat.
Harmonię burzy tylko baza wojskowa i wszechobecne wojska czekające na atak z Pakistanu. Kałasznikowy to widok codzienny.
W Gulmarg zaskoczyły nas pustki na stokach, strach przed wojną powstrzymuje wielu turystów. Gondola jeździ praktycznie pusta, a miasteczko wieczorami robi się wymarłe (zapomnijcie o imprezach i alkoholu, to muzułmański region). Cóż nam więc pozostało…białe szaleństwo do zachodu słońca i długie wieczory w zasypanej po dach chatce, przy opalnej drewnem kozie i z kubkiem gorącej kahwy (czyli typowej dla regionu zielonej herbaty przyrządzanej z cynamonem i kardamonem) w dłoniach.
Przemek
© 2013 – 2015, Wataha w podróży. All rights reserved/Wszystkie prawa zastrzeżone. Każda kopia musi być w widoczny sposób opatrzona oświadczeniem o treści: „Materiał ten pochodzi z bloga www.3wilki.pl”.