Jeśli dziś jest poniedziałek…
|Jeśli dziś jest poniedziałek, to znaczy, że jesteśmy w Indiach już 5 dzień. Trochę już doświadczyliśmy, spotkaliśmy kilka ciekawych osób zjedliśmy duuuuużooooooooo indyjskiego jedzenia (czas się zacząć ruszać, w przeciwnym razie źle się to dla nas skończy), zaliczyliśmy swoją pierwszą samodzielną podróż metrem i niesamodzielne (całe szczęście!) zakupy na największym w okolicy targowisku…ale po kolei:)
W Delhi wylądowaliśmy 16 stycznia wieczorem. Trochę czasu zajęło nam na lotnisku pozbieranie bagaży i odebranie Psy (Psy, nie psa…to Ona i do tego pełnoprawna członkini naszego rodzinnego stadka). Na szczęście Suka zniosła podróż bez większych komplikacji…nawet nie zabrudziła kontenera. Kiedy ją nam przywieźli wyglądała na zmęczoną ale szczęśliwą, że wreszcie nas widzi. D Z I E L N A P S A 🙂 (więcej o tym jak zorganizować przelot psa w kategorii: Indie na czterech łapach).
Z lotniska odebrali nas Apoorva – sprawca całego zamieszania i Gael – francuski dziennikarz, jego przyjaciel z czasów studiów. To właśnie z Gaelem mieszkamy…ale o tym za chwilę…
Kolejne dni minęły nam jak w transie…zmiana czasu (tu jest 4,5 godz. do przodu w porównaniu z czasem w Polsce), odsypianie podróży, załatwianie tysiąca spraw związanych z mieszkaniem i zadaniami, które będą nas czekać w najbliższej przyszłości oraz jedzenie, jedzenie i jeszcze raz jedzenie…
© 2013, Wataha w podróży. All rights reserved/Wszystkie prawa zastrzeżone. Każda kopia musi być w widoczny sposób opatrzona oświadczeniem o treści: „Materiał ten pochodzi z bloga www.3wilki.pl”.