Agata Włodarczyk i Przemek Bucharowski to zwykła para, która w kwietniu 2013r. ruszyła w niezwykłą podróż kierując się motto: ”Marzenia zawsze się spełniają, trzeba tylko dużo marzyć.”
Zawsze chcieli mieć psa, zawsze też chcieli podróżować. Nigdy nie sądzili, że podróżowanie z psem może być tak trudne. Pewnego dnia spakowali plecaki, wzięli ze sobą Diunę – wilczaka czechosłowackiego, zamknęli za sobą drzwi i wyruszyli do Indii.
Tam, po ponad 2 miesiącach spędzonych w Delhi, zderzyli się z obcą kulturą i poznali gorzki smak posiadania czworonoga w Indiach. Nie mogli jednak wrócić do domu ze względu na przepisy wwozowe zwierząt do Unii Europejskiej. Zawieszeni w niebycie, skazani na tułaczkę w trosce o zdrowie i życie Diuny, kupili namiot oraz zapas psiej karmy i ruszają w Himalaje, na trwający prawie 2 miesiące spacer.
Ich cel, to przejście Himalajów Garhwalu ze wschodu na zachód, o własnych siłach, niskim kosztem, bez wsparcia z zewnątrz i co najważniejsze – w towarzystwie Diuny.
Udaje się, w trakcie 55-dniowej wędrówki przemierzają ponad 500 km, odwiedzają 12 himalajskich dolin, są na wysokości ponad 4300 m n.p.m., w pionie pokonują ponad 63 km. Mijają szczyty Panch Chuli, Nanda Devi, Nanda Khat, Trisul, Shivling, Bhagirathi.
Nie było łatwo – codziennie towarzyszyły im krew, pot i łzy, deszcz, śnieg i grad, ryż i soczewica, a dzięki Diunie nie narzekali też na brak emocji. Gubili się, wspinali zboczami porośniętymi przez kwitnące rododendrony, zsuwali po urwistych śnieżnych zboczach himalajskich dolin. Palili kadzidełka w przydrożnych stupach, rozbijali namiot z widokiem na sześcio- i siedmiotysięczne szczyty, kąpali się w lodowatej wodzie wypływającej z lodowców górskich i codziennie budzili się w najpiękniejszych górach świata.
1 czerwca 2013 r. ich trekking niespodziewanie zakończył się wypadkiem Agaty – złamany obojczyk uratował podróżników przed himalajskim tsunami wywołanym przedwczesnym monsunem, który w czerwcu zabił tysiące osób.


Naszą podróż zorganizowaliśmy bez sponsorów i wsparcia z zewnątrz, a nasze plecaki ważyły ok. 30 kg każdy. Raz na ok. 2 tygodnie schodziliśmy do większego miasteczka/wioski celem uzupełnienia naszych zapasów.
Dzisiaj już wiemy, że jesteśmy pierwszymi ludźmi, którzy podróżowali taką trasą z psem po najwyższych górach Indii. Nasz spacer nie jest może dużym wyczynem, ale spotykając się z ludźmi i opowiadając naszą historię chcemy przede wszystkim zainspirować Was do spełniania własnych marzeń!
Dziękujemy Kasi z Dehradun za okazaną nam pomoc w trudnych chwilach!

Robicie niesamowitą robotę… gratuluje odwagi i Psa.
A swoją drogą to chyba najbardziej seksowna kobieta w Himalajah od dekady.
Super! To co najważniejsze w życiu jest w Was! Mamy dwa owczarki niemieckie i nie ruszamy się bez nich nigdzie. Do tej pory z nimi tylko Europa. Nie chcę jednak czuć jakiegokolwiek ograniczenia z powodu bycia psią mamą. Planuję wyjazd na Filipiny na 1 miesiąc i dlatego chciałam zapytać: Jak dostaliście się do Indii? Kombinuję i koleją, ale może macie jakiś lepszy pomysł. W samolocie, w luku bagażowym zwariują przez tyle godzin, a pomysłu na zabranie ich na pokład brak. Dzięki z góry 😀
Kasia z Haro i Gają
Nie mamy pomysłu. Zastanów się, czy jest sens je stresować lotem samolotem na tak krótki pobyt. Powodzenia!