Fotografia: Jak przygotować się do trekkingu po Himalajach

z_cyklu_jakPlecaki wstępnie zapakowane, odliczamy dni do wyjazdu z Delhi i przebieramy niecierpliwie nogami i łapami. Tyle rzeczy wciąż do zaplanowania – sprzęt campingowy, ubrania, apteczka, jedzenie, fotografia, mapy, transport…

A co ze sprzętem fotograficznym? Bez niego nigdzie nie jedziemy! Dobra fotografia, to podstawa każdego wyjazdu. Przemek dobiera obiektywy, kupuje statyw, zastanawia się, czy wziąć jedną lampę błyskową, czy dwie. W końcu decyduje się na zestaw minimum – nasz trekking planowany był na 3 miesiące pobytu w Himalajach, a całe nasze małe foto-studio mieliśmy codziennie nosić na naszych plecach. Przemek dźwigał go przez 500 km, aparat i obiektywy pokonały w sumie ponad 63 km w pionie. Poza statywem obyło się bez strat.

Ten sprzęt fotograficzny był z nami w Himalajach
Ten sprzęt fotograficzny był z nami w Himalajach

Czy było warto? O tym możecie się przekonać oglądając dzisiaj nasze zdjęcia. Nasza fotografia została doceniona przez fanów i profesjonalne serwisy internetowe (np. Daily Dozen w National Geographic). Jak się przygotować do takiej wyprawy od strony fotograficznej? Dzisiaj kilka porad sprzętowych Przema:

Mój himalajski zestaw minimum, który zabrałem na nasz dogtrekking to aparat cyfrowy, 3 obiektywy, lampa błyskowa, ładowarka, dodatkowe akumulatorki, zapasowe baterie do lampy błyskowej, karty pamięci, zestaw do czyszczenia aparatu, mały aluminiowy statyw. Razem z pokrowcem na aparat i obiektywy zestaw ten ważył 4 kilogramy i sprawdził się idealnie (poza statywem i ładowarką słoneczną, o czym za chwilę). Niestety dobra fotografia to dużo dźwigania:

  1. Aparat fotograficzny. Odwieczne pytanie (no dobra, przesadzam – nie tak dawno królowały jeszcze aparaty analogowe) – lustrzanka cyfrowa DSLR czy może aparat kompaktowy? A może jednak hybryda z wymiennymi obiektywami? Kiedyś w lustrzankach przeszkadzał mi ich rozmiar i waga (będąc fanem Minolty, a tym samym posiadaczem obiektywów i lampy błyskowej spod znaku Konica-Minolta, przesiadłem się na mały aparat Sony a55 – lekki i poręczny, w sam raz w góry). Przed Himalajami postanowiłem zainwestować – okazyjnie kupiłem Sony a77. Waży więcej, ale w zamian otrzymuję lepszą jakość zdjęć, fotografia na tym zyskuje. 
    Mały i lekki, czy duży i ciężki?
    Mały i lekki, czy duży i ciężki?


  2. Obiektywy. Wybrałem 3 (rybie oko Samyang 3.5/8mm, Sony 2.8/16-50 SSM, Minolta 4.5/75-300), ale w większości przypadków używałem obiektywów w zakresie 16-300 mm (obowiązkowo oba z filtrem UV chroniącym przed pyłem i uszkodzeniami). Rybie oko przydało mi się w kilku sytuacjach – gdy robiłem zbliżenia Agi i Diuny podczas yogi pod Panch Chuli, kąpieli w lodowatej rzece Pindari, czy zdjęcia w namiocie lub na progu zamkniętego aszramu w Zero Pint pod Nanda Khat. Mógłbym zrezygnować z tego obiektywu – zaoszczędziłbym na wadze.

    Rybie oko sprawdziło się w kilku sytuacjach, np. w bliskich planach
    Rybie oko sprawdziło się w kilku sytuacjach, np. w bliskich planach
  3. Lampa błyskowa. Bez niej nie byłoby tak dobrych zdjęć (wielokrotnie posądzaliście mnie o wklejanie postaci na górskie tło w Photoshopie 🙂 A wystarczy tylko doświetlić scenerię zewnętrzną lampą błyskową (jedną lub kilkoma). To już bardziej zaawansowana fotografia – najpierw trzeba ustawić aparat w trybie manualnym, potem ustawić lampę (tutaj też używam trybu manualnego) i zrobić kilka prób. Agi i Diuna się niecierpliwią, Diuna ucieka z kadru. Nie jest to łatwe, ale warto! W Himalaje wybrałem się z jedną lampą błyskową, wyzwalałem ją fleszem z wbudowanej lampy z aparatu (w ten sposób nie musiałem brać triggerów). Lampę albo ustawiałem obok lub trzymałem w drugiej ręce.
    Zewnętrzna lampa błyskowa to nowa jakość zdjęć. Zdjęcie bez lampy.
    Zewnętrzna lampa błyskowa to nowa jakość zdjęć. Zdjęcie bez lampy.

    Zewnętrzna lampa błyskowa to nowa jakość zdjęć. Zdjęcie z lampą.
    Zewnętrzna lampa błyskowa to nowa jakość zdjęć. Zdjęcie z lampą.
  4. Ochrona sprzętu. Główny sprzęt spakowany, trzeba go tylko nie uszkodzić. Czeka nas 55 dni wędrówki z plecakami, codzienne upadki, zsuwanie się po stromych polach śnieżnych, niekontrolowane kąpiele w lodowatej wodzie, deszcz, śnieg i grad. Do tego rzucanie 30 kilogramowym plecakiem o ziemię w chwili skrajnego wyczerpania i postojów. Jak przed tym zabezpieczyć sprzęt? Aparat trzymałem w pokrowcu, który kupiłem na mniejszą lustrzankę za niewielkie pieniądze. Ten patent sprawdził mi się podczas wspinaczki – lekki i mały futerał zajmował niewiele miejsca, a dawał podstawową ochronę. Zrezygnowałem z wypasionego futerału na aparat znanej firmy – za duży i za ciężki. Obiektywy przechowywałem w oddzielnych futerałach. Do tego ściereczka do czyszczenia obiektywów i mieszek do przedmuchiwania wnętrza aparatu – przy częstych zmianach obiektywu w warunkach górskich łatwo o kurz w środku aparatu (nawet na matrycy). W efekcie nasze zdjęcia mają charakterystyczne plamki, które potem trzeba usuwać w postprodukcji.

    Wybrać profesjonalny, ale ciężki futerał, czy mały i lekki noname?
    Wybrać profesjonalny, ale ciężki futerał, czy mały i lekki noname?
  5. Statyw. Kupiłem go na jednym z najstarszych bazarów w Delhi (Chandni Chowk), którego spora część poświęcona jest sprzętowi fotograficznemu. Zwykły, aluminiowy. Tania tandeta. Sprawdził się przez pierwsze 3 tygodnie, potem się połamał (Agi go nie oszczędzała – rzucała plecakiem z przytroczonym doń statywem gdzie popadnie). Idealny do robienia timelapse i nocnej fotografii oraz wspólnych zdjęć z wyzwalaczem. Czasami używaliśmy go do suszenia prania 🙂 Ale można z niego zrezygnować, zaoszczędzimy 1 kg.
  6. Ładowarka, akumulatorki, baterie – bez nich nie dałoby się nic zrobić. W Himalajach nie ma prądu, wioski wyposażone są w panele słoneczne, które z ledwością starczają na naładowanie telefonów komórkowych miejscowych. Zabrałem ze sobą 3 akumulatorki do aparatu, które ładowałem raz na 2 tygodnie będąc w większych miastach (ale nie zawsze da się z tego skorzystać – przez większą część dnia są przerwy w dostawie prądu). Dodatkowe baterie AA przydają się też do lampy błyskowej. W razie czego można je użyć w czołówkach (nie trzeba zatem dublować baterii). Zużyte baterie koniecznie zabieramy ze sobą. Nie raz widziałem wyrzucone baterie na szlaku.
  7. Karty pamięci. Im więcej, tym lepiej. Miałem ze sobą kilka kart, w sumie jakieś 52 GB. Zdjęcia robię w formacie RAW, pojedyncze zdjęcie waży u mnie ponad 25 MB. Jeśli dźwigamy dysk do zgrywania backup’u z aparatu, to nie mamy problemu. Ja takiego urządzenia nie posiadałem, więc z każdym zdjęciem obchodziłem się jak z jajkiem – kasowałem najgorsze oszczędzając miejsce na karcie. Przywiozłem ze sobą ponad 2500 zdjęć. Z tego część to timelapse i zdjęcia zrobione w technice bracketingu (po 3 klatki na jedno ujęcie). W Himalajach karty SD są bardzo trudno dostępne. Udało mi się zakupić 2 dodatkowe karty SD (po 4GB każda) w Bageshwarze. To były ostatnie 2 karty tej wielkości w tym mieście 🙂 Kupcie dodatkowe karty pamięci w Polsce lub w Delhi (np. bazar Chandni Chowk).
  8. Zdjęcia na bloga. Mamy już skompletowany sprzęt, robimy zdjęcia, jak je opublikować na naszym blogu lub profilu na Facebook? Jeśli robimy zdjęcia w formacie RAW, to musimy je później obrobić na komputerze (którego rzecz jasna nie dźwigamy, to byłoby zbyt wiele dla naszego kręgosłupa). Tutaj z pomocą przychodzi smartfon z lokalną kartą SIM z dostępem do internetu. Jeśli akurat jesteśmy w zasięgu sieci komórkowej, to możemy szybko wysłać np. maila z załączoną fotografią na adres skonfigurowany w blogu/na FB. Nie trzeba mieć do tego komputera. No chyba że jesteśmy poza siecią (nie wiem, czy pamiętacie – my z Airtelem “zniknęliśmy” na prawie miesiąc ze świata żywych, bo w Himalajach trudno o zasięg).
  9. Ładowarka słoneczna. Przydaje się do ładowania np. telefonu. Duża zajmuje za dużo miejsca, mała nie ma wystarczającej mocy do ładowania akumulatorów aparatu. My dysponowaliśmy małą i lekką ładowarką Suntrica, która była wystarczająca do naładowania naszego starego smartfona i czytnika książek elektronicznych. Można ją przytroczyć do plecaka, czy namiotu, wbudowany ma akumulatorek gromadzący energię. Nie wiedzieć czemu (ładowarka była nowa), całodzienna kąpiel słoneczna wystarczała tylko na naładowanie smartfona o jakieś 10%.  Więcej o ładowaniu sprzętu elektronicznego tutaj.

    Turystyczna ładowarka słoneczna
    Turystyczna ładowarka słoneczna

Tyle o sprzęcie. W następnym artykule podzielę się z Wami konkretnymi poradami jak fotografować w Himalajach 🙂

Przemo w swoim indyjskim mini studio :)
Przemo w swoim indyjskim mini studio 🙂

© 2013 – 2015, Wataha w podróży. All rights reserved/Wszystkie prawa zastrzeżone. Każda kopia musi być w widoczny sposób opatrzona oświadczeniem o treści: „Materiał ten pochodzi z bloga www.3wilki.pl”.

4 Comments